niedziela, 29 stycznia 2012

Notatki z Konferencji 10.02.2006 (drugiej)

10.02.2006, Warszawa

Celem naszego życia jest bardzo wiele tronów, cały ich zestaw. Chcemy uporządkować wszystko, co nas otacza, całą rzeczywistość, zapominając, że to Pan Bóg o wszystkim decyduje, a nie my. Zapominamy, że postać tego świata przemija. I zaczynamy z tego, co przemija, budować swój tron, czyli wszystko, co ma budować nasze znaczenie. To, co przemija chcielibyśmy uczynić czymś nieprzemijającym, jakoś nad tym zapanować.

Każda zmiana sytuacji, w której żyjemy, w której jesteśmy postawieni, wytrąca nas z równowagi - stajemy się niepewni, niespokojni. Często jesteśmy zaskakiwani i będziemy, dopóki nasze serce nie odnajdzie się w Bogu, Jego miłości; dopóki nie zobaczymy, że Pan Bóg nas kocha jako ludzi ułomnych, małoznaczących; tych, którzy nie mają czym się szczycić, na czym budować swojej wartości; tych, którzy mają swoje trony i „coś znaczą”. Wydaje nam się, że siedzimy na tronie, a siedzimy na tym, co przemija.

Pan Bóg kocha nas jako tych, którzy nie mają wartości, choć nam się wydaje, że mamy, i zaprasza nas, abyśmy schodzili z tych tronów. Powinniśmy wykorzystywać wszystko, co nam pokazuje, aby schodzić z tych tronów, by widzieć, że przemija postać tego świata, że moje trony są złudzeniem, że skończy się czas każdego mojego tronu. Jeśli będziemy coraz mniejsi – będziemy schodzili z tych tronów poprzez uniżenie.

Jeżeli wybieramy ten świat, karierę, zabezpieczenia materialne, wtedy Pan Bóg staje się środkiem do tego celu. Nie wierzymy, że Pan Bóg nas kocha jako tych, którzy nic nie mają; którzy są słabi i mizerni. Jeśli myślimy inaczej, to siedzimy na tronie, który przeszkadza nam w zjednoczeniu z Bogiem. Dlatego musimy odkryć choć część tej prawdy, by zobaczyć jakiego Pan Bóg mnie kocha. I dlatego tracimy trochę swoje trony; dlatego Pan Bóg zabiera nam jakieś rzeczy, abyśmy uchwycili się Jego miłości.

Dobrze jest wykorzystywać różne nasze niepowodzenia, porażki, bo mamy dowody, że Pan Bóg troszczy się o mnie i chce, abym uchwycił się Jego miłości. To, że jestem marnym chrześcijaninem, pracownikiem nie jest problemem w moim życiu. Niewiara w miłość Boga – to jest najważniejszy problem. Więc nie oczekujmy od siebie i swoich bliskich jakiś wielkich osiągnięć. Często walczymy w ten sposób z prawdą o nas, z miłością Pana Boga do nas jako tych słabych i marnych.

Walka o znaczenie nas zniewala, ogranicza, paraliżuje. Staramy się wmówić sobie i innym, że muszę być kimś. Dobrze więc, że doświadczamy różnych zawodów w tym, co robimy; że nasze oczekiwania się nie spełniają, bo w ten sposób Pan Bóg pokazuje, abym przestał kochać trony i uczepił się miłości Pana Boga. Mogę poznać wtedy miłość Boga jako do tych, którzy są słabi, którzy zawodzą, którym się nie udaje.

Pan Bóg uniża się przed nami, abyśmy tę prawdę uznali. Uniża się przed nami w Eucharystii, gdzie jest pozbawiony mocy.

Powinniśmy uznawać, że trudno jest nam przyjąć miłość Pana Boga do nas jako tych słabych i marnych; że ciągle chcemy sami sobie poradzić i przez to Go odrzucamy. Przez to pragnienie znaczenia, nabierania wartości – odrzucamy Pana Boga.

Pan Jezus zaprasza nas do uczepienia się Jego miłości. W Nim możemy odnaleźć sens naszego życia.

Amen

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz