wtorek, 6 marca 2012

Notatki z Konferencji 5.05.2006 (drugiej)

5.05.2006, Warszawa

Słyszeliśmy przed chwilą, że powinniśmy stracić wszystko, co nie jest Bogiem (tak mówił św. Jan od Krzyża). I większość z nas dobrze wie, jak to jest trudne. Jakże często nasza dusza mówi coś innego, a robi co innego. Jak bardzo nasza wola jest podzielona: jedna część chce Pana Boga, a druga chce bożków. Wiemy teoretycznie, że wykorzenienie jest darem Boga, wyrazem Jego troski i Jego szalonej miłości do nas.

Abraham – miejsce, w którym żył, było centrum świata, a wokół nie było nic, prawie nic. Abraham mógł przecież tam zostać, był przecież ważną osobą. Kto wie, może także zostałby bardzo ważną osobą w mieście? Mógł się zaangażować w to swoje miasto, a potem umrzeć i mieć długi czyściec. Przecież było to możliwe, prawda? Mieć ważne stanowisko, a potem odejść na zasłużoną emeryturę.
Może by cierpiał, że coś go jednak stale męczy i dręczy, bo czegoś nie posłuchał? I dlatego może modlił się do Boga, by Bóg nadał jakiś głębszy sens jego życiu?
I Bóg mógł ulitować się nad nim, bo wiedział, jak Abraham kochał te swoje trony i chce budować cokoły do swojego pomnika. I Pan Bóg wprowadza sito między nim a sobą, jak zresztą było to w przypadku Pana Jezusa i Apostołów. Pan Bóg więc wprowadza to sito – to straszna próba. Ile razy Abraham musiał przejść przez tego rodzaju sito, ciemności niewiele rozumiejąc?

Człowiek, który lgnie do bożków, nie lgnie do Boga, i dopóki nie zobaczy goryczy spotkania z bożkiem, nie wybierze Boga. Dopóki Pan Bóg nie zechce zatruć jakąś goryczą obcowania z bożkiem, dopóki nie da łaski wykorzenienia, to człowiek nie odejdzie od swoich bożków, będzie trwał przy nich.
Dlatego Pan Bóg daje nam szczególny dar upokorzeń, trudnych chwil. Trudnych, ale błogosławionych, bo bez nich przecież nie wybierzemy Boga.
Trzeba wielu prób ażeby ktoś przestał być bogatym młodzieńcem. Bo ile razy Pan Bóg przechodzi i reagujemy smutkiem na straty, bólem z powodu tego, że coś tracimy, ale wtedy mówimy Mu swoje „nie”. To przecież Bogu wprost odpowiadamy negatywnie.

I po wielu latach, gdy dusza osamotniona przez Boga zacznie uświadamiać sobie, że wszystko, co ją otacza to tylko śmieci (jak mówił o. Andrzej), gdy zacznie doceniać dary Pana Boga – te wykorzeniające, to zobaczy też, jak ważne jest to w naszym wyborze Pana Jezusa. Zaczniemy dostrzegać, ze nie warto tracić życia w tym, co jest prochem i zaczniemy być wdzięczni za sytuacje, które nas osaczają. Trudne, ale konieczne, wyzwalające i błogosławione. Może wtedy będziemy modlić się słowami ks. Balickiego: „Dobrze, Panie, żeś mnie upokorzył, dobrze”.

Jeżeli nie wybierzemy drogi małości, to zmarnujemy swoje życie, tak jak mógł je zmarnować Abraham. Dzisiaj i my stajemy przed takim wyborem.
Amen

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz