środa, 29 lutego 2012

Notatki z homilii 5.05.2006


5.05.2006, Warszawa

Gdy Bóg zacznie pociągać nas głębiej ku sobie, to budzi się w nas sprzeciw na Jego odmienność. Każdy z nas jest w jakiś sposób podobny do Szawła.
W każdym z nas jest takie myślenie i oczekiwanie, że jeszcze coś się we mnie zmieni, a moje rozumienie Boga i moje czyny będą dobre, czyli Pan Bóg będzie zamknięty w moim rozumieniu Go, a moje czyny będą doskonałe.

Droga życia wewnętrznego ukazuje, że jest inaczej. Czy św. Paweł mógł przewidzieć, że tak potoczy się jego życie? Wszystko było niespodzianką. A zarazem widzimy Szawła rozczarowanego kompletnie nowymi chrześcijanami, Pawła zawiedzionego Piotrem; Pawła, który został osamotniony. Wydaje się, że nic z tego, jak rozumiał Boga, nie zostało. Bóg jest nowością, jest ciągle inny.

Wszystko musi się we mnie zmienić, abym upodobnił się do Niego. Ta świadomość narasta wraz z upływem lat, prób życia duchowego, które wytrąca nas z umiłowania doczesności; sprawia, ze głód spełnienia, jakim jest zjednoczenie z Bogiem narasta w nas, staje się decydującym w życiu. A wtedy Bóg na ten głód odpowiada.

Dzisiejsza Ewangelia mówi o Eucharystii. Dzisiaj celebrujemy Eucharystię, która daje nam przedsmak nieba. Bóg jest tu obecny w swojej poczwórnej obecności. Można powiedzieć, że ta obecność jest przemożna, to rzeczywista obecność Boga, a przecież mój udział we Mszy św. najczęściej jest skupiony na mnie, na sobie samym. Nie na Bogu, który jest obecny, ale na sobie – na przeżyciu, staraniu.

Eucharystia jak w soczewce skupia niemożność człowieka w zjednoczeniu z Bogiem. Rozczarowanie sobą powinno prowadzić do całkowitego zdania się na Boga. Dzięki Eucharystii dokonuje się ta upragniona przemiana, kiedy tęsknota za Bogiem dominuje całe życie człowieka, każde drgnienie naszej świadomości, przenika całą naszą osobowość, która jak spękana pustynia spragniona jest Boga.

Czy widzimy, że nasza przemiana dokonuje się w tym kierunku?
Jest to przemiana trudna, bo rozczarowanie nie dotyczy tylko świata, ale mnie samego. Czy nie staję jednak w obronie dobrego mniemania o sobie? Pozostanie na tym widzeniu siebie,
bez zobaczenia korzenia zła sprawi, że nie będę całym sobą pragnął Boga. Bo po co? Skoro jestem dobry – już jestem spełniony.

Życie wewnętrzne jest skupione całkowicie na Bogu, dlatego też całkowicie kwestionuje doczesność, nie gardząc nią. Poprzez to doświadczenie widzimy doczesność jako drogę, jak zresztą jest w istocie, drogę do niebiańskiej ojczyzny.
Czy będziemy więc kochali drogę, czy zajmuje nas cel, który nas spełni całkowicie?
Czy wtedy możemy koncentrować się na zawiłościach drogi? Ona jest niezbędna, ważna, ale jest tylko drogą. To tak jak z chodnikiem, którym idziemy – czy będziemy kochać bardziej chodnik, czy dom, do którego zmierzamy?

Szaweł został całkowicie złamany przez Boga – jego sposób myślenia, życia. On nie wie, co ma robić. Tak zresztą jest z każdym głębokim doświadczeniem Boga – człowiek nie wie, co ma robić, jak ma żyć. Każdy z nas musi przeżyć ten wstrząs, chociaż oczywiście każdy z nas jest inaczej prowadzony.

Odkrycie Eucharystii – mówimy o niej tak wiele. Ale iść na Eucharystię jako nędzarz, widząc prawdę o sobie przez cały czas świętej celebry a zarazem odkrycie, że taki jestem kochany jest naprawdę trzęsieniem.
Prośmy Pana, aby ta przemiana dokonała się w każdym z nas.
Amen

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz