piątek, 16 października 2009

Drugi fragment do dzielenia

"Nasze ... życiowe problemy i sprawy tego świata, choć też ważne, są w obliczu wieczności czymś drugorzędnym. Stąd też jeżeli zamiast szukania rozwiązania naszych problemów w Bogu - co przez zawierzenie się Maryi może dokonywać się w komunii życia z Nią - będziemy próbowali rozwiązywać je po ludzku, szukając oparcia w naszym ludzkim wysiłku i w ludzkich kalkulacjach, to będzie to pogrążanie się w "śmieciach".(...)

Świat nie ukierunkowany na to, co jest jego celem i przeznaczeniem, służy okazywaniu wzgardy Bogu. Stąd też jego obecna sytuacja jest dramatyczna. Ludzie żyjący tak, jak gdyby Boga nie było, toną w zamykających ich na Boga "śmieciach", w bagnie doczesności. My zaś, którym Bóg daje łaskę widzenia tej sytuacji w świetle wiary, jesteśmy w ogromnie mierze za to odpowiedzialni. My tylko pozornie pływamy na powierzchni tego bagna. Tak naprawdę to nasza wina może być dużo większa od winy tych, którzy pogrążyli się w tym bagnie, bo oni mogliby być uratowani, gdybyśmy my, żyjąc w komunii z Maryją, żebrali, gdybyśmy przestali zajmować się sobą, gdybyśmy byli szaleni w żebraniu o Boże miłosierdzie dla nas i dla świata."

("Zawierzyć się Maryi", Warszawa 2004, s.91
)

2 komentarze:

  1. Ten tekst jest dla mnie wezwaniem do wielkiej skruchy,bo rzeczywiście tak mało jest we mnie zatroskania Bożego,aby wszyscy byli zbawieni.Tyle skupienia na sobie,na tym aby nie dać się ranić.Trwonię na to swoje życie i jakież blade jest moje wołanie o miłosierdzie dla siebie i świata.Troska aby być w porządku wobec Boga.Ale właśnie tym Go ranię,że nie daję Mu zająć się chorobą nieufności,niewiary w wielką godność bycia dzieckiem Bożym zawsze akceptowanym.
    Byłam teraz w sanatorium,gdzie odczułam wielką troskę P Boga o ciało i duszę.Przeróżne zabiegi poprawiające mój stan zdrowia,piękno przyrody mówiące o miłości Stworzyciela i otwarta,zapraszająca Kaplica promieniująca ciepłem,tęsknotą ciszą.
    Widziałam tam lepiej siebie jako kogoś,kto się boi osądu ludzkiego,kto się ukrywa,nie chce dać poznać osobom,z którymi tam mieszkałam,kto się wymyka-aby spędzić czas w Kaplicy;jak ktoś kto się wstydzi,że kocha Dawcę wszelkiego dobra,kto nie chce dać świadectwa komu wszystko zawdzięczam.Czy to jest miłość?!
    Nie jestem zdolna do prawdziwej miłości bo moje serce od dzieciństwa nie wie co to prawdziwa szczerość,akceptacja w sytuacjach trudnych,zrozumienie.Dziękuję Ci Jezu,że Ty zawsze mnie rozumiałeś i byłeś przy mnie kiedy się bałam .A teraz leczysz rany mego serca aby zajmowało się tym,co Ty kochasz,a nie walką o siebie.
    Maryjo,TY we mnie przyjmuj leczącą Miłość Chrystusa abym wyszła poza ciasny krąg mojego
    "ja" ku Bożym pragnieniom.
    JK

    OdpowiedzUsuń
  2. Spotykam się z osobą, która nie potrzebuje Boga, a jednocześie sprawia wrażenie bardzo pewnej siebie. Dlaczego przy niej ja nie mam w sobie takiej samej pewności, jako dziecko Boże?
    Wydaje mi się, że brak mi ponawiania wysiłków odkrywania obecności
    'niewidzialnych" towarzyszy mojego teraz: Maryi, Jazusa, Ojca, Ducha Świetego...
    Zaniedbuję więź z Aniołem Stróżem.
    Osoba, która nie potrzebuje Boga, ma i widzi tylko siebie, więc siebie jest pewna. Swoich potrzeb, przekonań, decyzji. Nie ma potrzeby odwoływać się do kogoś oprócz siebie. Nie wątpi, czy ma rację. Jeśli coś się nie uda - znajdzie winnych.
    A czy i ja nie miewam takiej postawy?
    Maryjo, dziękuję Ci, że na różne sposoby przypominasz mi o sobie, kierujesz moją uwagę na Pana Boga. Czynię to tylko dzięki Tobie!

    OdpowiedzUsuń