wtorek, 19 stycznia 2010

Fragment lektury do dzielenia.

"Człowiek uzależnia się od tych, w których szuka oparcia. I tak staje się niewolnikiem więzów ludzkich, bo starając się, by inni widzieli go od możliwie najlepszej strony, żyje w ciągłym stresie i emocjonalnym napieciu. Stąd życie takiego człowieka staje się duchową wegetacją. (s. 94)

Aby zgodzić się na samotność w relacjach z innymi w sensie braku ludzkich oparć, trzeba zobaczyć własną duchową nędzę. Uświadomimy sobie wtedy, że poza Bogiem tak naprawdę nikt nie jest zdolny kochać takich grzeszników, jakimi jesteśmy. Poznanie prawdy o naszej duchowej nedzy pozwoli nam zrozumieć, jak bardzo łudzimy się, oczekując autentycznego oparcia w kimkolwiek. Człowiek na tyle szuka oparcia w relacjach z innymi, na ile nie poznał jeszcze prawdy o sobie i żyjąc w iluzji nie oczekuje wszystkiego od Boga. (s. 95)

...W oderwaniu od Boga to tak naprawdę nikt nigdy nas nie kochał. Jeżeli bowiem zetknęliśmy się z prawdziwą miłością ze strony drugiego człowieka, to była to Boża miłość - to Bóg kochał nas przez naszych najbliższych, oni zaś tylko z Nim współdziałali. Mamy więc być wdzięczni przede wszystkim Bogu. Nasi najbliżsi bowiem, gdyby znali całą prawdę o naszej duchowej nędzy, wyparliby się nas. Tylko Chrystus wiedząc o nas wszystko, nie opuszcza nas, ale oddaje za nas w Ofierze samego siebie. (s.96)

("Zawierzyć się Maryi", Warszawa 1994)

3 komentarze:

  1. Moje życie też było ciągłym szukaniem oparć w drugim człowieku. Czasami dochodziłam do przykrego wniosku, że ja jestem innym potrzebna tylko po to, aby ich wysłuchać, gdy chcą ponarzekać, czymś się pochwalić, lub coś pożyczyć. Ja byłam taka sama, ale to sobie uświadamiam dopiero teraz.
    Nie podobało mi się takie życie. Pragnęłam zmiany. Bóg wzbudzał we mnie pragnienie szukania Jego. Postanowiłam, że muszę Go odnaleść.
    Od pewnego czasu życie moje uległo zmianie.
    Ostatnio miałam trudny dzień. Musiałam wykonać odpowiedzialną pracę i chciałam ja dobrze wykonać. Pomagała mi koleżanka, lecz za całość pracy ja byłam odpowiedzialna.
    Moje decyzje, zgodne z przepisami nie spodobały się osobom ,z którymi współpracowałyśmy. Spotkało mnie przez to wiele przykrości. Koleżanka poparła moje decyzje . Pracowałam z nią, choć mogła to być zupełnie inna osoba, ona nie musiała wykonywać tej pracy. Była dla mnie oparciem, myślę,że danym mi przez Boga. Bogu dziękowałam za tę pomoc.
    Jednak niepokój był we mnie, czy dobrze postąpiłam. Na drugi dzień chciałam z mężem o tym porozmawiać. Zaczęłam opowiadać,lecz gdy zauważyłam, że mąż mnie w ogóle nie słucha zamilkłam i zaczęłam żalić się Jezusowi ,że mąż mnie nie słucha. Po chwili spokój i radość zapanowały w mym sercu.
    Jezu, dziękuję Ci za Twoją Miłość, którą mnie nieustannie obdarzasz.
    Nika

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy umiem zgodzić się na samotność w relacjach z innymi,na brak ludzkich oparć...
    Przekonuję się,że nie,że moje serce choć wiele razy deklarowało Bogu,że tylko Jego potrzebuje,tylko Jemu ufa;to wciąż gdzieś ogląda się na ludzi,pragnie akceptacji,zauważenia,potwierdzenia siebie w czyichś oczach.I czuję ból,kiedy w domu mąż mnie nie zauważa,nie słucha,a dzieci nie potrzebują moich 'teorii' czy rad.Mam wrażenie,że ludzka miłość-to 'używanie'człowieka, mnie, w jakimś zakresie.To napełnia mnie goryczą.Ale czy ja daję więcej? Czy moja miłość do innych nie jest pełna oczekiwań,potwierdzeń?Tak często w duchu krytykuję mych bliskich.Czy jest we mnie bezinteresowność i czysta chęć obdarowywania?Przekonuję się,że nie. ciągle się ubiegam o czyjeś wzgledy, stąd moje skrępowanie,ugrzecznienie, brak szczerości wyzwalającej.
    Boże mój,nędza mojej miłości potrzebuje ogromu Twojego Miłosierdzia.Tylko Ty we mnie możesz prawdziwie kochać nie pragnąc nic w zamian od bliźniego.Bądź mój Ojcze jedynym upragnieniem mojego serca.
    JK

    OdpowiedzUsuń
  3. Każda sytuacja zawierzenia ma swój kres. I zawierzenie to wchodzi w rolę zabezpieczenia tej chwili. Ale ta chwila ulotna wymaga ponawianych aktów wiary, aby wiara stawala się sposobem życia i odbioru świata, a nie tylko wysikiem woli. Wysilek woli jest krótki, a trzeba, żeby wiara byla jakością przenikającą osobowość, wtedy taki czlowiek sam jest wiarą. Jest w nim Chrystus, upragnienie i oddanie się Jemu. Gdy czlowiek jest tak w Chrystusie, wszystko widać w prawdzie, a w jej świetle tracą znaczenie sprawy bez wartości wiecznej.
    -ks. Marek Bąk-

    OdpowiedzUsuń