sobota, 12 grudnia 2009

Fragment lektury do dzielenia

"...Aby pozostawać dzieckiem w obliczu Boga, nie można zniechęcać się swoimi błędami. często bowiem już byle porażka, byle potknięcie jest dla nas powodem smutku, zwątpienia, zniechęcenia. Dzieje się tak zawsze, gdy zbytnio koncentrujemy się na swoich niedoskonałościach i złu, a mało na dobroci i miłości Boga.

Gdybyś uwierzył, że Bóg jest nieustannie przy tobie, że patrzy na ciebie z miłością również w momencie upadku, starałbyś się powstawać natychmiast.
Nie będzie w tobie jednak takiej postawy - postawy dziecka - dopóki będziesz wierzył tylko we własne siły i będziesz chciał opierać się na własnych zasługach.
Być ewangelicznym dzieckiem
- to opierać się na łasce i miłości Boga;
- to ufać, że Bóg, jeżeli zechce, ukoronuje zwycięstwem wszystkie nasze wysiłki;
- to być cały czas wpatrzonym w Boga i zanurzonym w Jego miłości."

("Zawierzyć się Opatrzności Bożej", Warszawa 2000, s. 146-147)

3 komentarze:

  1. To, czy rzeczywiście opieram się na łasce Bożej, czy nie wierzę tylko we własne siły, sprawdza się w mojej relacji z Panem Bogiem w szczególnie bolesnych dla mnie doświadczeniach bezradności. Ponieważ spotykam się wtedy z obojętnością bliźniego na Pana Boga, na łaskę wiary, na kwestię własnego zbawienia. Podobnie jak sama chciałabym natychmiast przekonać i nawrócić bliźniego, tak spodziewam się, że Pan Bóg na moje prośby, wzmocnione modlitwami, w sposób widoczny dla mnie szybko zadziała, i bliźniemu "otworzą sie oczy". Wkrótce jednak da się zauważyć, że Pan Bóg "zwleka", nieszczęście niewiary pogłębia się, brak porozumienia mojego z bliźnim narasta.
    Jednak dobry Pan Bóg pozwala zauważyć, że w tej walce i oczekiwaniu na zmiany głównie skupiam się na sobie, na myślach, samopoczuciu, układaniu kolejnych "akcji" działania...
    Ukazuje mi prawdę o tym, że zapomniałam o Jego cierpieniach, o Jego ciągle trwającej Męce i Ukrzyżowaniu, o łzach Jego Matki, o Jego mimo wszystko czułej miłości do każdego z nas.
    Zapomniałam o tym, że jestem dzieckiem Boga, które ma prawo oczekiwać wszystkiego od Ojca a jednocześnie wystarczy, jeśli jest cały czas wpatrzone w Boga i zanurzone w Jego miłości.
    Maryjo, proszę Cię, bym żyła napełniona Twoim "Magnificat"!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio doświadczałam szczególnego obdarowania przez Matkę Bożą.Najpierw taki prezent:gościłam w moim domu pielgrzymujący obraz Matki Bożej z Guadelupe.Nie mogłam pojechać tam na pielgrzymkę,a Ona sama niespodziewanie do mnie przywędrowała!Jestem bardzo wdzięczna.
    Kiedy pojechałam z obrazem do mojego chorego taty,zaczęły się problemy:fotel na którym siadał tato zawalił się,słuchawki,które używałaby lepiej słyszeć przestały działać.Pomyślałam sobie te problemy to nie dla mnie,ja się na tym nie znam.Ale zabrałam się do pracy i nie wiem kiedy fotel znów stał prosto a słuchawki działały.Nagle zrozumiałam.To Ona z wszystkim sobie poradziła!Dopiero co szeptała mi "czyż nie trzymam cię w skrzyżowaniu mych rąk?"Jakby chciała potwierdzić te słowa w mojej codzienności.Tylko czy mam dziecięcą ufność do Niej?
    Kiedy dzieje się zło w moim życiu,Ona,kochającatym bardziej jest przy mnie.Tylko wtedy trudniej mi Ją dostrzec,bo kiedy ulegam słabości,czy coś mi się nie udaje-szukam winnych wokół siebie,nie chcę się przyznać do porażkii zamykając sięna prawdę,zamykam się na działanie Jej łaski,Jej pomocy.
    Przypomniał mi się obraz z dzieciństwa.Idąc do szkoły zgubiłam kwiaty,które niosłam dla mojej nauczycielki na zakończenie roku.Byłam bardzo zawstydzona,zażenowana.Podeszłam do panii szepnełam co się stało,ale nie otrzymałam gestu akceptacji,przebaczenia.Nie chciałamjuż jej spotkać.Dobrze że już wakacje-myślałam.Wolałam się ukryć ze swoim wstydem.
    Ten obraz pokazał miże przed P Bogiem też się ukrywam w pierwszym odruchu ulegania słabości.Że zamykając drzwi serca przed tą panią,zamknęłam je również przed Jezusem-którego ramiona są zawsze otwarte,a Krew przebaczenia spłynęła z Krzyża!Drzwi mego serca wielokrotnie zatrzaskiwałam,kiedy balam sie do czegoś przyznaći stawałam się coraz bardziej obwarowana i sama ze swoim smutkiem.
    Dziękuję Ci Jezu,że Ty mnie nigdy nie opuściłeś,że stałeś i pukałeś w te zamknięte drzwi a teraz otwierasz te zardzewiałe zamki,których ja już otworzyć nie potrafię.
    JK.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja bezradność, to wołanie o pomoc Boga.
    To Jego pomoc,której mi udziela .
    Wcześniej, gdy w trudnych sytuacjach usiłowałam radzić sobie sama, było we mnie wiele niepokoju, często i złości.
    Wczoraj obudziłam się rano o godzinę później, nie dzwonił zegarek, lecz nie było we mnie niepokoju. Wykonałam konieczne obowiązki, zadzwoniłam, że się spóżnię i pojechałam do pracy. Jakie było moje zdziwienie, gdy w tramwaju, na który się przesiadłam zobaczyłam mojego szefa. Jechał właśnie tym trmwajem, nie wcześniejszym, czy późniejszym. On był chyba jeszcze bardziej ode mnie zdziwiony, gdy mnie zobaczył o tak późnej porze. Szefowie, wiadomo do pracy przychodzą później. Przyjęłam to jako wolę Bożą i spokojnie wykonywałam swoje obowiązki.
    Moje upadki, to też wołanie o pomoc Boga, by mnie oczyścił w Swojej Krwi. Odkrywam zło, które jest we mnie i często mnie ono przeraża, ale wierzę, że gdy chcę żyć tylko dla Boga, Bóg który mnie stworzył z miłości jest przy mnie i będzie mnie oczyszczał.
    Jezu, pomóż mi z ufnością iść za Tobą.
    Nika

    OdpowiedzUsuń